Sarmata współczesny

Wygląd i zachowanie
Mam nadzieję, że współcześni Sarmaci będą wyróżniać się w tłumie nie tylko wyglądem, wdziewając na siebie piękny strój narodowy, ale także elokwencją i nienagannymi manierami. Innymi słowy wymagam, by Sarmata nie szlachcicem był, a arystokratą i sztandarem, za którym podążać zacznie coraz większe grono rodaków. A może nie tylko rodaków? W końcu idee sarmackie kwitły nie tylko na ziemiach obecnej Polski, ale także bratnich Ukrainy, Białorusi, Litwy czy Łotwy, a przenikały także do innych sąsiednich krajów.

Sarmata vs szlachcic
Co to znaczy być Sarmatą? Ja pojmuję to pojęcie w kategorii narodu, a nie klasy społecznej czy struktury rodowej. Innymi słowy Sarmata to nie to samo co szlachcic. Sarmatą podobnie jak Polakiem można być mając sarmackie (polskie) pochodzenie tylko od strony matki. Można nim również zostać poprzez świadomy wybór, zamieszkanie w Polsce, fascynację kulturą, językiem. Ograniczanie tradycji sarmacko-szlacheckich tylko do potomków szlachty w linii męskiej wydaje mi się anachronizmem. Cały współczesny naród Polski opiera się na tradycji i historii Polaków w rozumieniu ówczesnym – czyli narodu szlacheckiego. Nawiasem mówiąc prawie jedna czwarta osób mówiących po polsku w okresie upadku I Rzeczypospolitej to byli szlachcice. Po dwustu latach nie ma już czystej krwi szlachciców, ale za to w każdym Polaku płynie jakaś cząstka ich krwi.

Z drugiej strony ograniczenie pochodzenia sarmackiego tylko do przedstawicieli „narodu szlacheckiego” nie było powszechnie akceptowane nawet za czasów I Rzeczypospolitej. Takie ograniczenie pojawiło się dopiero w okresie baroku, a i wtedy nie było pełnej zgodności w tym zakresie. Wcześniej (i później) uważano, że potomkami starożytnych plemion sarmackich są wszyscy Polacy, a właściwie to nawet wszyscy Słowianie. Każdy więc niezależnie od pochodzenia może odwoływać się do tradycji sarmackiej. Każdy z nas może być Sarmatą.

Sarmata a polityka
Jan Bielski w swoim dziele „Widok Królestwa Polskiego” już w połowie XVIII wieku napisał: „Sejmów początek starożytnością swoją sięga początków Polski. Krakus i Piast, że pominę monarchów innych, byli w sejmowy sposób wybranemi.” Żeby nie było wątpliwości: „w sejmowy sposób” to znaczy na sejmie elekcyjnym, w którym mogli uczestniczyć wszyscy obywatele. Dokładnie w taki sam sposób – na sejmie elekcyjnym – wybierano królów elekcyjnych. Można powiedzieć, że podobnie jak Krakusa i Piasta wybiera się współczesnych prezydentów, których wyboru (elekcji) dokonuje ogół obywateli. Podobnie jak w czasach Sarmacji staropolskiej mamy więc obecnie władców elekcyjnych. Pozostaje już tylko (lub aż) kwestia jakości dokonywanego wyboru. Byśmy my, naród, z prawa do elekcji korzystali mądrze, nie uchylali się od niego, a wybranych władców pilnowali. Pilnowali po to reguł, na mocy których władcami zostają przestrzegali. Podobnie jak dawniej, współcześni władcy po wyborze nie mogą rządzić wedle własnego widzimisię, tylko muszą przestrzegać prawa. Po wyborze elekt zanim przystąpi do rządów składa przysięgę – dawniej na pacta conventa, obecnie na konstytucję. Jeśli je łamie jest zdrajcą i krzywoprzysięzcą niegodnym sprawowania władzy.
Współcześnie wielu Polaków odwraca się od polityki i polityków widząc w nich samo zło. To błąd. Jeśli porządni ludzie brzydząc się polityką nie będą brali w niej udziału wszystkim nam będzie się żyło gorzej. Dotyczy to zarówno czynnego jak i biernego prawa wyborczego. Odwrócenie się nas od polityki nie spowoduje odwrócenia się polityki od nas. Będą wtedy nami rządzić ludzie gorsi, mniej etyczni i wprowadzający prawa korzystne nie dla obywateli a dla nich samych. Aby żyć w kraju dobrze rządzonym należy się w politykę zaangażować, choć trochę, minimalnie. Co najmniej biorąc udział w wyborach, wcześniej poznając kandydatów, czytając ich programy wyborcze i z dotychczasowej kariery oceniając jaka jest szansa na to, że wywiążą się z obietnic wyborczych.
Jedną z przyczyn upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów mogło być małe zaangażowanie szlachty w politykę. W sejmikach uczestniczyła tylko garstka obywateli, dzięki czemu magnatom łatwo było ich przegłosować przywożąc na sejmiki swoich klientów. Gdyby w sejmikach brała udział większa grupa ludzi, magnaci nie mogliby robić wszystkiego co chcieli, a sejmy i rządy w Rzeczypospolitej bardziej kierowałyby się dobrem ogółu, a wtedy i państwo miałoby większe szanse przetrwać.
Podsumowując współczesny Sarmata powinien brać udział w wyborach, jeśli nie jako kandydat do urzędu to przynajmniej jako świadomy wyborca.